czwartek, 17 lutego 2011

Mój pierwszy pies Collie Cezar

Pierwszego psa Collie dostałem w latach 90-tych. Mieszkaliśmy wtedy na osiedlu Gocław w Warszawie.
Pies ten kupiony był przez moich rodziców od handlarzy ze wschodu. Był struty. Malutki ładny tricolor. Na początku był bardzo słaby. Zawsze spał z moją mąmą w łóżku. Pewnego dnia skoczył bardzo niefortunnie na nosek, myślałem, że zdechnie, ale nasza opieka spowodowała, że wyrósł na mądrego psa, wręcz z arystokratycznymi manierami. Jego domem było osiedle, bardzo lubiał chodzić na spacery. Wystarczyło słowo spacerek a ten już żywo reagował. Uwielbiał chodzić do babci przez łąki do Wawra. Często brał smycz w pysk i prowadził się sam. Był bardzo dobrym ułożonym psem, często nawet wychodził na spacer sam i wracał po załatwieniu swoich spraw fizjologicznych. Cezar bardzo lubiał moich ciotena ich przyjścieecznych braci Grześka i Marcina i reagował na nich zawsze z otwartą radością merdając ogonem i głośno ujadając. Gdy szliśmy przez ulicę, on zaszwe wiedział jakie światło sygnalizacji pozwala na przechodzenie przez jezdnie.
Cezar był kochany bardzo lubial przytulanie, wiedział jak podać łapę.
Dla niego tragedią było to, że przenieśliśmy się na wieś. Z dnia na dzień stał się osowiały. Nie miał już tylu zapachów do wąchania. Jednakże zawsze był mądry nie przekraczał linii bramy, aby wyjść na ulicę. Pewnego dnia mama pojechała do sklepu na rowerze nie domykając furtki.
Cezar za nią wyszedł i zginął na drodze chcąc pójść za Panią, będąc wyrażnie spragniony spaceru.
Zginął i zostały po nim miłe wspomnienia i zdjęcia.
Te psy jędzą, kiedy chcą nie można ich zmuszać. Czasami myśłimy, że jedzą a dla nich to jest w sam raz. Cezar lubiał jeść z rąk państwa, wtedy to najbardziej smakowało.

Pozdrawiam!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz